W poniedziałek, 14 listopada, o godz. 17:00, w Teatr im. Andreasa Gryphiusa w Głogowie będziemy gościli Jana Kuriatę – urodzonego w 1958 r. we Wrocławiu, doktora nauk humanistycznych, Rektora Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Koszalinie.
Autora trzech tomików wierszy i opowiadań. W 1995 roku wydana została we Francji jego powieść dla młodzieży Berlin Express (wyd. Bayard Presse), a w 2019 roku w koszalińskim Teatrze Propozycji „Dialog” można było obejrzeć inscenizację jego opowiadania Kłamstwo (w reż. M. Kroma).
Wstęp wolny.
Spotkanie poprowadzi Dariusz A. Czaja.
Partner spotkania Prószyński i S-ka Głogów – Gmina Miejska
„Wołyniacy – jedno życie”
Z opowiadań rodziców, krewnych i ich znajomych, autor odtworzył w literackiej formie dzieje własnej rodziny, poczynając od lat trzydziestych XX wieku, a kończąc na początku XXI wieku. Ich losy wiodły od wołyńskiej wsi Rudnia Łęczyńska poprzez Dolny Śląsk, aż po Pomorze Środkowe.
Bohaterowie urodzeni w latach 1918 i 1923, dobrze rozumieli rzeczywistość wołyńskiej wsi, otoczonej większością ukraińską i żydowską. Trzy światy – polski, żydowski i ukraiński – żyły obok siebie, ale jakby rozdzielone niewidoczną granicą, przenikały się bardzo słabo. Biedne wiejskie bytowanie zostało przerwane przez sowiecką agresję we wrześniu 1939 roku. Latem 1942 roku doszło do mordu berezyńskich Żydów – tylko nieliczni ukryli się w rozległych lasach. Czy przerwało to „wiejski antysemityzm”?
Rok 1943 przyniósł niemiecką zbrodnię spalenia i zniszczenia Rudni Łęczyńskiej. Zginęło dziewięćdziesięciu siedmiu członków rodziny autora. Wokół szalały już bandy UPA i trwały mordy polskiej ludności. Uratowani z Rudni spędzili dwie zimy w lesie. UPA darowuje im życie, za to tak zwani partyzanci zamordowali kilku kolejnych krewnych.
Kiedy w 1945 roku zaczęły się wysiedlenia do Polski, dla nich to były wypędzenia w nieznane. Dopiero w latach pięćdziesiątych zrozumieli, że do siebie na Wołyń już nie wrócą – rozpoczęły się kłótnie i sądy o domy, ziemie, sprzęty. Gehenna w stalinowskiej oprawie.
Rudni już nie ma, jest tylko las i pomnik upamiętniający pomordowanych pomocników „radzieckich partyzantów” – kolejna historyczna fałszywka.
Ten reportaż to opowieść prawdziwa, o prawdziwych nastrojach Wołyniaków.